sobota, 26 lipca 2014

...w cieniu japońskiej wiśni

...są takie zamówienia, i chyba każdy się z nimi spotkał, co na pierwszy rzut oka wyglądają na łatwe, parę chwil i już, nawet nie zdąży się człek do nich przyzwyczaić a pójdą w świat...ot, takie raz, dwa, trzy...a tu chochlik na schodach przysiada i nitki plącze...bo to haft był...w sumie dwa...gejsza i samuraj...z tym pierwszym żaden problem, wzór gotowy, więc tylko na kilka wieczorów wystarczyło postawić krzyżyk...z drugim...o! to była przygoda - samuraj...do wymyślenia...kartka, ołówek i powstało parę szkiców, potem gumka, tu wymazać tam dodać...nieco chmurności w twarzy zamknąć, tak w przeciwieństwie do delikatności kobiecych rysów...


...i...zaskoczenie...to co dość zgrabnie wyszło na kartce papieru w formie krzyżyków przeniesione na kanwę wyglądało...hmm...Pablo z pewnością by mnie pochwalił, zwłaszcza za mocno osadzonego zeza...ech...nic, trzeba było pruć...i tak jeszcze ze trzy razy...aż w końcu...


...część pierwsza zamówienia odhaczona, teraz przyszła kolej na Asię , ona miała z tego wyczarować poduszki...czarowała, czarowała i wyczarowała, oj, wyczarowała...przepiękny duet...jak u Starszych Panów stało -  aż w piersi dech zapira........


 
 
...i jak tu nie zakrzyknąć - Asiu jesteś wielka!!!

3 komentarze:

  1. oj już nie przesadzaj.... gdyby nie haft to sam materiał by tu nic nie zdziałał... dla mnie i tak zawsze będziesz niedościgniony w kwestii haftu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...no tak, aleśmy sobie posłodzili...ciepło pozdrawiam...i kciuki trzymam za kolejne czary....

      Usuń
  2. ...miałam to szczęście, że mogłam zobaczyć "na żywo" - najpierw same hafty, a potem gotowe podusie... są fantastyczne!
    a ta mrówcza praca nad wzorem.... ocean cierpliwości jest w Tobie :)

    OdpowiedzUsuń